Pewien facet bardzo pragnął skoczyć ze spadochronem. W końcu przemógł swój lęk wysokości i zgłosił się na szkolenie. W samolocie jego instruktor powtórzył mu wszystko jeszcze raz. - Słuchaj, na prawym ramieniu masz dużą czarną rączkę, jak skoczysz licz do trzystu i pociągnij, spadochron się otworzy, gitara gra. Ale, jeśli się nie otworzy to na lewym ramieniu masz małą brązową rączkę, pociągniesz za nią spadochron się otworzy, gitara gra. Ale jeśli i to nie pomorze w kieszonce szelek masz instrukcje, czytasz to i gitara gra. Kapujesz? Facet potwierdził skinieniem głowy i skoczył. Leci, leci, liczy, liczy. - Trzysta! - krzyknął kiedy doliczył i ciągnie za czarną rączkę. Bach... nic się nie stało. - Cholera! - krzyknął i pociągnął za brązową rączkę. Bach... nic się nie stało. - Noż kurna! - krzyknął i wydobył z kieszonki instrukcje, otwiera na pierwszej stronie i czyta: - Ojcze nasz któryś jest w niebie...